Kiedy przystepuję do pracy, otwieram cały nowy rozdział w swoim życiu. Kompletny projekt wymaga kompletnego zaangażowania – przeżycia. To trochę jak bycie aktorem – zapomnieć o sobie, zagrać kogoś innego. I zrealizować swój sen.
Ostatnio zauroczył mnie mały weekendowy domek na Long Island, u wybrzeży oceanu – w całości nowoczesny, a jednak głęboko tradycyjny. Z szarego gontu, z białymi oknami i drzwiami. Wewnątrz – biały. Na czekoladowej tacce podłogi szary był tylko prosty, otynkowany kominek. Wnętrze doskonale proste i zarazem przytulne.
Najchętniej czerpię inspiracje z regionalnych stylów. Andaluzja zachwyciła mnie do tego stopnia, że chciałam sprowadzić do Polski antyczne elementy budowlane, żeby wykorzystać je w projekcie. Toskanii i środkowym Włochom zazdroszczę „luzu” w podejściu do tego, co klasyczne. W szkockich zamkach wszystko jest w odcieniach szarości – jak w moich wnętrzach – od kamieni na elewacji, do krat i okiennic, murów i ścieżek w ogrodach. I tonie w doskonale zakomponowanej zieleni.
Ciągle szukam, podglądam, z zachłannością dziecka obserwuję. Podróżując, każdego dnia z zachwytem analizuję to, co mnie otacza: zmieniający się kolor nieba, naturalną kompozycję kwiatów w zbożu, kolor wypłowiałego lakieru na okiennicy w starym miasteczku w Chorwacji, kształt nadkola w starym samochodzie… Bo wszystko może dorpowadzić do narodzin nowego pomysłu.