Mieszkanie powstało z połączenia dwóch mieszkań – każde z dostępem do własnego ogrodu – na niewielkim krakowskim osiedlu. Pierwsze, stumetrowe – zamieszkiwane dotąd przez młodą rodzinę z dwójką dzieci. Drugie 150-metrowe – było własnością firmy. Założeniem było, że ma w nim funkcjonować biuro, miejsce, gdzie pracuje się w grupie, odbywają spotkania z klientami i wykonawcami. Musiało być efektowne i pokazywać jak najwięcej z tego, co nazywam „naszym stylem”. Również materiały, które chętnie stosujemy, kolory, które są w naszym kanonie. Ale miało być też miejscem wytchnienia i pełnej izolacji od codziennego chaosu, dla rodziny. Miało być zaprojektowane eksperymentalnie; ponad wszystko nowocześnie, ale nie modnie za wszelka cenę; jak najbardziej pusto, ale nie minimalistycznie; monochromatycznie, ale z przenikającą nutą dekoracyjności w detalu; eklektycznie, ale nie bałaganiarsko. Funkcjonalnie.
Zachowaliśmy naturalny rozdział architektoniczny, przebijając jedynie niewielki otwór, pozwalający przestrzeniom przenikać się. W części showroomu przestrzeń jest łatwo dostępna dla wszystkich. Kolorystyka stonowana, ale zdecydowana. Sztuczne światło odgrywa w nim dużą role. Rolę scenarzysty. Eksperymentalna podłoga z żywicy epoksydowej do złudze-nia przypomina beton. Łączy się z każdym materiałem: stalą nierdzewną, naturalnym i barwionym drewnem, plastikiem i klasyką. To dzięki niej i czekoladowym ścianom, z jasnym blokiem ścian w kuchni i tekturowym beżem ścian w korytarzu, mieszkanie nie przypomina typowej blokowej mieszkaniówki. Skojarzenie z loftem było zamierzone. Na funkcję rodzinną doskonale nadawało się mniejsze mieszkanie. W tej części więcej jest miejsca na swobodę i żart. Wypełnione słońcem od najwcześniejszych godzin. Z dostępem do ogrodu. Przewiewne. Przekraczając umowną granicę, którą wyznaczają przesuwne marokańskie drzwi, przechodzimy do wnętrza o odmiennym kolorycie i kolorystyce zostawiając za sobą chłodne, geometryzujące wnętrze „showroomu”.